Czwartek – 18.07.13
Rano przechadzam się po lotnisku w poszukiwaniu jakiegoś ładnego kadru. Przed wyjazdem naczytałem się sporo o tym terminalu i miałem nadzieję na naprawdę zaskakującą architekturę. Rzeczywistość nie jest jednak (moim zdaniem) tak imponująca, jak mogłoby się wydawać na podstawie opisów. Owszem są fontanny, jest kilka drzewek, ale – nie znalazłem np. stacji ładowania laptopów, czy komórek, a stacje takie są na porządku dziennym na lotnisku w Delhi. Jest darmowe Wi-Fi, ale trudno się połączyć (za mała przepustowość?). Toalety czyste, ale tłoczne. Ot – normalny terminal pasażerski. Myślałem, że za dnia światło będzie lepsze, ale zabarwione szyby dają nieciekawy zielonkawy „zafarb”. Walka z balansem bieli niewiele daje, wszystko jest zielone :-). Zniechęcony wracam dość szybko do naszej poczekalni. O 12.30 zaczyna się odprawa. O 15.30 startujemy do Delhi.
Lot Dubaj – Delhi.
Czas w Delhi jest GMT+5.30 (i nie stosuje się czasu letniego). Czas w Dubaju jest GMT+4. Różnica jest +1,5. Będziemy lecieć trzy godziny i dwadzieścia minut. W Delhi będziemy o 18.50, ale plus 1,5 da nam godzinę 20.20 czasu lokalnego. W Polsce natomiast jest czas GMT+2, więc w Delhi będzie +3,5 godziny później względem czasu w Polsce (czyli w Polsce będzie godzina 16.50), ale biorąc pod uwagę noc na lotnisku, pewnie i tak będziemy padnięci :-).
Zaraz po starcie była okazja do zrobienia kilku zdjęć Dubaju, ale w powietrzu była mgła, a może smog. Po chwili jednak wlatujemy nad warstwę chmur i już nic nie widać:
Nad chmurami. Lot do Delhi.
W Delhi lądujemy zgodnie z planem (po dwudziestej czasu lokalnego). Odprawa paszportowa przebiega sprawnie i bez kłopotów, bagaże są. Wychodzimy z lotniska i rozpoczynamy:
Safari dzień pierwszy – Delhi
Miejsce zakwaterowania: | Delhi |
Liczba mieszkańców: | 22 mln |
Wysokość n.p.m.: | 239 m |
Średnie temperatury: | dzień: 34 °C, noc: 27 °C |
Liczba noclegów: | 1 |
Odległość od poprzedniego postoju: | 2200 km |
Przed lotniskiem czeka na nas nasz kierowca z ubiegłego roku – Prahlad! Jest dobrze – ma swój samochód, ale na parkingu oddalonym około kilometr od wejścia na lotnisko. Pakujemy się do autobusu lotniskowego i przejeżdżamy na parking. Tam wsiadamy do samochodu Prahlada i jedziemy do hotelu. Jesteśmy zakwaterowani w tym samym hotelu, co w ubiegłym roku („Pearl Plaza”).
W drodze dowiadujemy się, że w tym roku za dolara dostaniemy 60 rupii. Z kartami telefonicznymi i internetowymi będzie problem, bo wprowadzono nakaz ścisłej rejestracji nawet kart prepaidowych. To oznacza, że trzeba wypełnić formularz, wysłać go i czekać na pozytywne rozpatrzenie. Oczywiście, w tym czasie zmienimy miejsce pobytu i mogą być problemy w razie jakichś nieścisłości w formularzu i potrzebie jego poprawienia. Poza tym, może się okazać, że będziemy już w Nepalu, kiedy proces rejestracji się zakończy. Trudno, spróbujemy jakoś ten problem rozwiązać.